Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Klub wodny LOK w Ostródzie, bujna historia i teraźniejszość (zdjęcia)

Wojciech Gawor
Wojciech Gawor
Wojciech Gawor archiwum
Po wojnie, nowi mieszkańcy Ostródy, odziedziczyli tradycje i sprzęt żeglarski. Jeziora, aż się prosiły, by korzystać z ich walorów. Była jeszcze poniemiecka Tawerna, sporo łódek wszelakich, więc młodzi ludzie zaczęli budować środowisko wodniackie. Stworzono klub wodny Sokoła, oraz stanicę LOK. Liga Obrony Kraju, jako nowa organizacja powstała w 1962 roku, dała impuls do rozwoju żeglarstwa w komunistycznej Polsce. Powspominajmy pionierskie czasy.
Ostródzki klub LOK
Wojciech Gawor archiwum

Trochę historii

Historia działalności Ligi Obrony Kraju w Ostródzie, obrazuje niezwykle skomplikowane procesy, z którymi borykała się nasza ojczyzna i nasi rodzice, dziadkowie. Z jednej strony, była to organizacja paramilitarna, ściśle związana z ówczesną władzą. Z drugiej, dawała poważne finansowanie i organizacyjne wsparcie dla realizacji osobistych pasji. Otwarcie nie mówiono o tym, że LOK miał swoje wzorce w międzywojennej Lidze Morskiej i Rzecznej, stworzonej przez piłsudczyków dla aktywizacji morskiej po odzyskaniu niepodległości. W szkoleniu nie pomijano jednak roli Generała Zaruskiego dla krzewienia polskiego żeglarstwa. Po raz pierwszy w historii, uzyskaliśmy tak szeroki dostęp do morza.

LOK w Ostródzie

Klub wodniacki, ostródzki LOK jest usytuowany nad Jeziorem Drwęckim, za dworcem kolejowym. Pod koniec lat 60-tych, miał już pobudowane zaplecze i sprzęt pływający. Dwie Dezety, czyli dwumasztowe szalupy z wiosłami, świetne do szkolenia, kilka Omeg i sporo zbieraniny łódek sportowych. Klubowicze, pracowicie remontowali sprzęt, to była jedyna szansa na pływanie. Klub tętnił życiem. Prowadzono szkolenia żeglarskie, funkcjonował klub płetwonurków, krótkofalowców i pracownia modelarska dla dzieciaków. Oczywiście, wędkowanie i nauka pływania.

Ostródzki klub LOK
Wojciech Gawor archiwum

Działo się!

Organizowano fantastyczne rejsy i uroczystości takie jak Święto Morza, czy wianki, kiedy to holowano w jezioro zdezelowane kajaki i łajby podsypane piaskiem, zalanym ropą, by się długo paliły… Takie to, powiedzmy mało eko-pomysly. To inne czasy. Z przytupem, na całe miasto. Z drugiej strony, wtedy silnik, był psującym się zawsze unikatem, wszystko szło siłą wiatru i mięśni. Wyprawy Kanałem, na Jeziorak i w inne zakątki pojezierza, odbywały za pomocą wioseł, pagaji, czasem na burłaka. Namioty, improwizowane kuchnie i wędzarnie na bindugach. Woda z jeziora, prowiant na łajbie, bo na sklepy wiejskie nie zawsze można było liczyć. I oczywiście wędkowanie.

Zimą, królowały bojery. W tamtych czasach jezioro zamarzało co roku i lodowe żeglowanie, czy wyprawy na łyżwach do Piławek, były zimowym rytuałem.

Ostródzki klub LOK
Wojciech Gawor archiwum

Za płotem funkcjonował drugi ośrodek wodny, kolejowy Sokół. Tam skupiano się jednak na sportowej stronie wodniactwa, prężnie działały sekcje wioślarska i kajakarska oraz żeglarska. Z dużymi sukcesami.

Mimo, że LOK, jako organizacja, z zasady miała wymiar polityczny, prowadzona była przez emerytowanych wojskowych, nie była opresyjna i dawała namiastkę wolności. Przede wszystkim, umożliwiała młodzieży szansę nabycia żeglarskich umiejętności i przeżycia przygody. Prywatne łódki, ograniczały się praktycznie do Słonek i kajaków.

W Ośrodku Szkolenia Morskiego Ligi Obrony Kraju w Jastarni, tysiące młodych ludzi uzyskało uprawnienia morskie.

W 1974 roku, olsztyński LOK pozyskał z pieniędzy totolotkowych, piękny jacht morski, banalnie nazwany, Dar Olsztyna. Na tej łódce setki żeglarzy poczuło smak wolności podróżowania do krajów normalnie niedostępnych i ekscytację walki z żywiołem. Podskórnie, to niby komunistyczne żeglarstwo, podszyte było kultem Generała Zaruskiego i po prostu polskim patriotyzmem. I budowało twardych, pracowitych ludzi z pasją.

Ostródzki klub LOK
Wojciech Gawor archiwum

Nowe czasy

Z czasem, w klubie zaczęły pojawiać się jachty prywatne, budowane przez tutejszych zapaleńców. Pierwsze to Moana, Nefertete i Koda. Pojawiły się też motorówki i narciarze wodni. Nadal, było to jednak centrum żeglarskiego szkolenia i miejsce intensywnie żyło. Jerzy Gawor, nestor ostródzki żeglarzy, remontował tam oceaniczny jacht marzeń o Madagaskarze. Dopiero lata 90-te zmieniły charakter klubu. LOK, jako instytucja, odszedł z funkcji edukacyjnej, skupił się na pobieraniu opłat za coraz liczniejsze jachty. Klub nic z tego nie miał. Sprzęt pływający, uległ degradacji. Młodzież zniknęła. Instytucja całkowicie zatraciła statutowy charakter, zamiast krzewić paramilitarne umiejętności, rozwijać ludzkie pasje, skupiła się na czysto biznesowych wynikach.

Ostródzki klub LOK
Wojciech Gawor archiwum

Przyszłość?

Obecnie, ostródzki klub LOK-u, to wyłącznie stanowiska dla jachtów, na dodatek z dużą niepewnością prawną i finansową. Funkcja społeczno-szkoleniowa zanikła. Przez lata powstało wiele kolejnych marin. Teren LOK-u, został ostatnio podzielony i na miejscu dawnego hangaru, ma powstać prywatna marina. Podobno budowa ruszy w tym roku.

Ostródzki klub LOK
Wojciech Gawor archiwum
od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na ostroda.naszemiasto.pl Nasze Miasto